Dziewczęta rosną i rozwijają się nad podziw. Niespełna szesnastoletnia dziewczyna z powodzeniem może dziś udawać dojrzałą dziewiętnastkę. Kolega z ławki szkolnej ją tylko śmieszy. Jest zbyt wulgarny i bezpośredni. Ona szuka delikatności, zrozumienia i potwierdzenia swojej niby kobiecości.
Starszy mężczyzna jest wytrawnym uwodzicielem, bo nie zdradza zamiaru do brzegu prześcieradła. Szkoda tylko, że tak szybko pryska, utopijna bańka jej marzeń o egzaltowanych uczuciach.
Usiadł obok niej na kanapie i nagle włożył rękę pod bluzkę. Podniosła się natychmiast. Usiądź! – powiedział. Ale ja tak nie potrafię – odparła. Nie wygłupiaj się! – jego ton był dziwnie władczy. Usiadła posłusznie a fala ciepła przebiegła przez jej ciało. Napijesz się czegoś? – zapytał.
Poprosiła o szampana ale przyniósł wódkę. Otworzył butelkę. Nalał dwa drinki z colą. Piła właściwie sama. Nawet dobrze, że wódkę, bo szybciej uderzała do głowy. Czuła się odurzona. Nagle chwycił ją za nadgarstki i zaprowadził do sypialni. Nim zdążyła wydusić z siebie cokolwiek, była już naga. Kręciło jej się w głowie. Mógł z nią teraz robić co mu się podoba. Ona nie miała szans by mu się wymknąć. Miała wrażenie ze znalazła się w świecie, w którym nie ma nic. Nie rozumiała co się dzieje.
Kiedy gwałtownie rozchylił jej nogi poczuła, że zapada się w czarną otchłań, gdzie ból i strach mieszały się z absolutną rozkoszą, zrywając wszystkie tamy i przekraczając wszelkie granice. Coraz silniej uciskał jej ciało. Jęczała i prężyła się na łóżku. Krzyczała jak nigdy dotąd, ale nikt nie mógł jej usłyszeć. Wpadła w jakiś szał z którego powoli się wynurzała. Włosy miała zlepione potem. Leżała bez ruchu, zmieszana, niezdolna nawet spojrzeć mu a oczy.
Wstydziła się siebie, swoich jęków, krzyków i rozkoszy. Gładził jej włosy i ciężko dyszał. Nagim ciałem przylgnęła do kompletnie ubranego mężczyzny. Nakłaniał ją by wstała i poszła do łazienki.
Nie wiedziała co ma powiedzieć, co robić. On cierpliwie czekał, aż się uspokoi.
Coś Ty ze mną zrobił?! - krzyknęła przez łzy. Tylko to co chciałaś! Nie zmuszałem Cię, nie usłyszałem z Twoich ust słowa sprzeciwu. Kocham Cię a Ty byłaś cudowna. Jestem zmęczony. Rano lecę do Nowego Jorku – powiedział.
On był właśnie na szczycie. Jego kariera osiągnęła punkt, w którym człowiek uzależniony jest od sukcesu. Ona nie miała szans, stać się dla niego najważniejsza. Nawet na szczycie piramidy miłości kobieta, podporządkowana jest męskim kaprysom. Dobrze, jeżeli to tylko kaprys fizycznego zaspokojenia. Męska kariera, to najtrudniejsza rywalka. Niepokonana. I nastąpiło absolutne uzależnienie obojga, działające w dwie strony. On popełnił rutynowy błąd, ona mogła wybaczyć, ale nie wybaczyła.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz