W każdej szkole miałam luzik majonezik, bez zbędnego zakuwania wieczorami dlatego mogłam każdego dnia wyskoczyć na parkiet lub salę gimnastyczną.
.
.
.
Dużo wysublimowanej wiedzy wyniosłam z socjotechniki, którą to nazywaliśmy, nauką diabelskich sztuczek. Uczyłam się, jak poprzez proces eliminacji, posługiwać się trafnymi domysłami, w jaki sposób niezwykle czy tam nadzwyczajnie wyostrzyć spostrzegawczość. Nauczono mnie również jak, gdy nie ma możliwości dedukcji, posługiwać się wnioskowaniem indukcyjnym oraz różnych diabelskich sposobów uruchomienia podświadomej logiki, kiedy nie ma mowy o logice. Odbyłam praktykę w czasie której stawiano mnie w różnych dziwnych i skomplikowanych sytuacjach, zmuszając do szybkiego reagowania po rozpoznaniu sytuacji, czyli: opanuj się lub tym razem nie lekceważ faktów, to jest na pewno nierzeczywistość lub to są rzeczy realne, choć sytuacja robi wrażenie zwariowanej.
.
.
.
Moim ambasadorem zawsze był tata. Tato, chociaż wiem, że tego nie przeczytasz, bo nie masz adresu do mojego bloga i całe szczęście :), wielkie uznanie należy się właśnie Tobie. Bo ja nigdy nie miałam, aż tak wysokich aspiracji ale Ty tato zagrzewałeś mnie zawsze do walki. Nigdy nie wierzyłam, że zrezygnuję z tańca na rzecz nauki. Ty wiedziałeś, że rozsądek zwycięży. Nadal chyba nie wierzę, że kiedykolwiek Ci dorównam, ale nawet jeśli nigdy nie będę taka jak Ty, będę szczęśliwa, bo mam wspaniałego ojca. I wiedz, że ja, jestem Twoim sukcesem, bo miałam to szczęście, że pierwsze kroki medyczne stawiałam z Twoim wsparciem i co najcenniejsze, z Twoją wiarą w mój sukces.
.
Mama wprowadziła w domu szwedzkie zasady. Pamiętasz? Dziecko nie wie, co to brak, bo na starcie otrzymuje wszystko gotowe.
.
Ale Ty tato, pogroziłeś mi ręką wychowawcy, przestałeś spełniać moje zachcianki, tolerować fochy, zacząłeś wymagać. Postawiłeś przede mną płotek, na który zaczęłam się wspinać. Moje życie nabrało smaku.
.
Gdyby nie Ty, pewnie tkwiłabym jak każda inna Szwedka, w bezruchu i bezczynności, w poczuciu nudy i przygnębienia. Nie odkryłabym, że smak życia polega na dążeniu do celu, że zdobywanie rzeczy jest bardziej podniecające od ich posiadania, już gotowych, podanych na srebrnej tacy.
.
Ty zawsze, stawiałeś przede mną przeszkody i spokojnie czekałeś...
Niech się wdrapie, niech powalczy.
Niech nabierze apetytu na świat.
Niech go ujarzmi.
Niech ucywilizuje.
Niech rodzi się w niej ciekawość.
Niech zapragnie rozszyfrować każdą zagadkę.
Niech obudzi w sobie pasje.
Niech rozbudzi pragnienie poznawania.
Niech nabierze apetytu na życie.
.
.
Nniech ktos poda ojcu adres bloga:)gratuluje sukcesow tego ostatniego
OdpowiedzUsuń