Chociaż mogłoby się tak wydawać, pisanie nie jest moją szczególną pasją.
W podstawówce pisałam ze złości, rymowanki na nauczycieli, potem był epizod w Cogito.
Przez wiele lat pisałam tylko tyle, ile musiałam, czyli bardzo mało, dopiero w liceum, zaczęłam pisać trochę więcej, a to dlatego, że do pisania trzeba dorosnąć. Ciągle uważam, że mówienie jest o wiele ciekawsze, lepsze i wyższe, ale powoli zaczynam doceniać także pisanie...
Moje pisanie cyzelowali Agnieszka Fedorowicz, kiedyś Cogito, dziś Nowa Era i M.R. dziennikarz i publicysta (pozdrawiam Marku, co wykrakałeś mi pisanie :)), którym serdecznie dziękuję za ich uwagi, szczególnie te złośliwe bo były cenne.
Spędziłam młodość wśród książek i były to lektury tak różnorodne, że nie sposób ich upchnąć razem do jednej szufladki czy zdecydowanie wskazać palcem: to Pylek lubiła czytać.
Co prawda, z biegiem czasu, beletrystyka schodziła na dalszy plan. Teraz czytam bardzo dużo literatury faktu, biografii, książek natury naukowej.
.
W czasach szczenięcych naczytałam się książek przygodowych a potem stwierdziłam, że ja już nie chcę słyszeć o cudzych przygodach, chcę przeżywać własne! Ganiałam więc we wszystkie możliwe strony by nachapać się życia. A kiedy już porwał mnie prąd, przekonałam się, że niesie ze sobą sporo śmiecia. Czasem mam wrażenie, że moją autobiografią obdzieliłoby się kilka co spokojniejszych osób. Ale dopiero te doświadczenia zaowocowały szczerym, autentycznym pisarskim natchnieniem.
Zdradliwa vena, raz jest a raz jej nie ma.
Mam nadzieję, iż mój styl pisania, nie jest za bardzo męczący. Jak mogę umniejszam ale całkiem nie umniejszę.
W moim pisaniu nie ma i nigdy nie będzie fikcji literackiej.
Wszystkie opowiadania, wywiady, dialogi są mojego autorstwa i oparte na faktach.
Spotykałam się z oskarżeniami o plagiat, bo ktoś wcześniej czytał już gdzieś o tym, że żona, po dłuższej nieobecności w domu, znalazła w koszu na śmieci, zużyte prezerwatywy. Podejrzewam, iż takich znalezionych na dywanie czy w koszu prezerwatyw było tysiące, bo w celu ukrycia zdrady, wrzucone do sedesu zawsze wypłyną na wierzch. No i w końcu nie wiadomo, który z autorów, od którego, tę zużytą prezerwatywę zerżnął żywcem, a kto był tym pierwszym, który jej użył, jako literackiego rekwizytu.
.
Myślę, iż nie ma to znaczenia, czy to są plagiaty rekwizytów, bajki czy dokładnie opisane zaistniałe sytuacje. Co drugi czytelnik, sięgający po moje czy inne, podobne opowiadanie, myśli sobie, ja też mógłbym coś takiego napisać, co oznacza, że w miejsce gdzie występuje imię bohatera, możemy wstawić każde inne, a i tak wszystko to będzie prawdą.
Będzie prawdą, bo wszyscy jesteśmy tylko słabymi ludźmi, którzy ulegają pokusom. Ludzi mocnych nie ma, są tylko słabe pokusy.
Więc chyba przeczytać nie zaszkodzi nikomu, a to co przytrafiło się moim bohaterom, lub zupełnie coś innego, przydarzyć się każdemu z nas może. Lepiej więc być na to przygotowanym.
Można sobie drwić z takich historii, co oczywiście jest kompletną bzdurą, gdyż tu nie o ośmieszanie słabości człowieka chodzi, nie o prawdę czy fałsz, nawet nie o udowadnianie wad ludzkich, tylko o hormony i emocje.
I takie należy wyciągnąć wnioski w z moich opowiadań: "Nie daj się ponieść hormonom i emocjom". Ale czy owe wnioski mają jakiś sens? Czy moje opowiadania mają jakiś cel? Tak. Opowiadania te mają być krótką życiową lekcją lub jak kto woli, przestrogą dla innych cwaniaków tudzież naiwniaków.
Opisywane przeze mnie historie, są w 99% procentach prawdziwe, ja tylko, żeby nie były nudne, oprawiam je w erotyczne rekwizyty, troszkę podmalowuję dla kamuflażu i podaję z fantazją. Spotykałam się już z tego powodu, ze świętym oburzeniem.
Otóż oświadczam, iż zdaję sobie z tego sprawę, że jestem "za młoda", aby pisać w ten sposób. Ale drodzy oburzeni, ja nie propaguję pieczenia niemowląt na ruszcie, ja tylko, bez ogródek piszę o seksie. Czynność ta, z punktu widzenia mojego kierunku studiów, jest niczym więcej, niż pocieraniem naskórka o naskórek. To prawda, erotyczne rekwizyty są dosyć odważnym literackim środkiem przekazu. Jednak mają moc poruszania komórek mózgowych. Seks to uniwersalny opiat literacki i póki co, nie zamierzam z niego rezygnować.
.
Większość historii opowiedziano mi przypadkiem, o niektóre pytałam a nawet prosiłam by mi opowiedziano, niektóre podsłuchałam. Zdarza się, choć nie często, że opisuję tzw. przekazy od moich bardzo bliskich znajomych, jednak wtedy zawsze, staram się upewnić co do faktów, by wykluczyć fantazję zwierzającej się osoby. Imiona są przypadkowe i zmienione.
Uważam, że wielki burdel, jaki uczynili niektórzy ludzie z życia, nie wymaga dekoracji. Toteż moje opowiadania i dialogi pełne "gówna" są. A jak "gówno" jest, to najważniejsze, by działała kanalizacja. Dlatego trzeba najpierw rozebrać rury kanalizacyjne. Tylko, że ja, nie byłabym w stanie oprzeć opowiadania, na jakimś pomyśle inżynieryjno-technicznym, bo nie mam o tym bladego pojęcia. Cóż mi zostało? Medycyna i człowiek. Dlatego otwieram zagangrenione kanały układu płciowego, moczowego i odbytniczego. I to już wszystko, na niczym więcej się nie znam, to i o niczym innym nie piszę. Chyba po prostu mam za mało wyobraźni... ;P
W momencie, w którym pojawia się pomysł, że to właśnie opiszę, czasami zaczynają się schody, bo nagle okazuje się, że na ten temat coś jeszcze nie wiem, bo żeby o czymkolwiek pisać, wypadałoby się na tym znać. Wtedy zbieram informacje, dopytuję znajomych, żeby się nie okazało, że jakieś głupoty popisałam straszne. Zdarza się, że opowiadanie mając już nawet swój tytuł, zostaje zawieszone na parę miesięcy, póki nie zdobędę wystarczającej wiedzy na jakiś temat. W blogu publikuję krótkie opowiadania i dialogi, to dla mnie trening, by nie tracić formy... :)
Moje dotychczasowe życiowe osiągnięcia to Dyplom Zawodowego Tancerza ZASP, International Baccalaureate Diploma, Stypendium Newcastle Project, Medycyna i już po stażu ale jeszcze w poszukiwaniu rezydentury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz