Ja nie mam w ogrodzie wesołego miasteczka, nie zapraszam do swojego domu dzieci ale niedaleko miałam do Centrum Zdrowia Dziecka. Przytulałam dzieciaki, głaskałam je, całowałam. Jeszcze nikt mnie nie oskarżył i nie zażądał odszkodowania ale myślę, że za tyle czułego dotyku, jaki zostawiłam na schorowanych ciałkach dzieciaków, w Ameryce dostałabym podwójne dożywocie...
Niewykluczone więc, że w Polsce dobiorą mi się do dupy. Trudno. Warto było. To były cudowne chwile i żałuję, że nie mam obecnie czasu dla dzieciaków, które czekają na jakikolwiek gest wyciągniętej ręki.
Zapamiętałam jeden szczególny dzień, nawet pamiętam dokładną datę, 5 grudnia 2004. Chłopiec ok. 10 lat, ale imienia nie pamiętam, z urazem głowy, po przygnieceniu przez ścinane drzewo. Nie odwiedzali go rodzice, bo mieszkali daleko ale jego szafeczka uginała się od prezentów i łakoci, które wciąż przynosili mu rodzice innych dzieci.
Chłopiec przeszedł operację usunięcia krwiaka mózgu i w końcu dostał długo wyczekiwane pozwolenie, udania się, o własnych siłach, już nie na wózku, do toalety. Biegał tam co chwila, szczęśliwy, że odłączyli go od urządzeń monitorujących, które przykuły go do łóżka.
Nie miał kapci, biegał po korytarzu boso. Mój miły akurat miał wyłączony telefon, więc odważyłam się poprosić moją mamę. Moją kochaną, cudowną i co najważniejsze niezawodną mamę. Przywiozła kapcie.
Nigdy nie zapomnę buziaka i uścisku tego chłopca. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Nigdy nie opiszę, co się czuje w takiej chwili, kiedy widzi się, aż tak szczęśliwe dziecko, z tak błahego powodu jak kapcie. Nigdy nie opiszę, bo nie umiem. (w CZD niestety brakuje też tzw. szpitalnych kapci).
Jeszcze tego dnia przyjechali rodzice chłopca. Chociaż byli czysto i schludnie ubrani wyglądali jakby pożyczyli ubranie od kogoś innego bo obydwoje mieli za duże rozmiary. Nigdy nie widziałam ludzi od których, aż tak głośno krzyczałaby bieda i szczęście jednocześnie. Mówili, że nie mieli jak przyjechać, a teraz ktoś z życzliwych sąsiadów ich przywiózł samochodem.
Ojciec chłopca miał na sobie spodnie, kilka numerów za duże, tak na oko to około 20 cm w pasie za szerokie. W szlufkach, zamiast paska miał wciągnięty i zawiązany na supeł sznurek.
Czy ktokolwiek, kiedykolwiek widział faceta, który "jadąc do miasta" ma spodnie związane na takim zwykłym szarym sznurku? Ja widziałam... Nigdy nie zapomnę tego sznurka... nigdy :(
Moje dotychczasowe życiowe osiągnięcia to Dyplom Zawodowego Tancerza ZASP, International Baccalaureate Diploma, Stypendium Newcastle Project, Medycyna i już po stażu ale jeszcze w poszukiwaniu rezydentury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz