Niebieskie berety. Pan tu już nie mieszka

Kiepsko płacili w państwowej uczelni i przez wiele lat nie mogłem się pozbyć myśli, że moja żona i córka zasługują na dużo więcej, niż ja potrafię im dać. Podjąłem trudną decyzję wyjazdu, by móc spełnić marzenie mojej żony o własnym domu, ogrodzie i zapewnieniu odpowiedniego materialnego startu życiowego naszej córce.

Rozłąka z rodziną jest straszna.

.

Trzeba mieć bardzo silny charakter żeby nie szukać ucieczki w alkohol lub narkotyki, wtedy może być to początek końca.

.

Tęsknota tak bardzo boli. Potrzebowałem znieczulenia i zdecydowałem się pojechać ze współpracownikami do klubu tenisowego. Oni jeździli tam na dziwki.

.

Po chwili przysiadła się niezła laska. Na kilometr jechało od niej perfumami a na ustach miała chyba tygodniowy zapas szminki.

Cześć, fajny jesteś.

Dlaczego?

No, nie wiem. A ja Ci się podobam?

No, nie specjalnie.

Ale jestem dobra.

W tenisa? Skracasz piłki?

Nie, ja coś wydłużam.

Tak, a co?

No, wiesz…

A, tak wiem… kiecki.

Zabawny jesteś.

Wiem, już mi to mówiły moje studentki.

Jeszcze nie jesteś taki stary, no nie?

Jeszcze nie, a ty ile masz lat?

19… pójdziesz ze mną do pokoju?

Jesteś dzieckiem, wolałbym sobie odrąbać niż cię tknąć, nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego, to tak jakbym skrzywdził czyjeś dziecko, sam mam córkę, moja ma 16 lat.

Tego wieczoru piłem do rana.

.

Kiedyś, jak jeszcze byłem bardzo młody, odczuwając silny ból głowy po przepiciu i jednocześnie czując smak aspiryny, cierpki, gorzkawy lecz zniewalający zastanawiałem się czy się oby nie uzależnię, bo czytałem gdzieś, że żucie aspiryny może wejść w nałóg. Nigdy nawet bym nie przypuszczał, że to alkohol potrafi być naprawdę zabójczą dziwką.

.

Po powrocie do Polski kupiłem dom, mieszkanie dla córki. Wynająłem je, bo jak skończy studia to pewnie będzie chciała wyjść za mąż za tego swojego przemądrzałego chłopaka, a ja nie zamierzam tolerować pod swoim dachem popisów jego mądrości. Znalazłem dobrze płatną pracę, jako wykładowca ekonomii na prywatnej uczelni, praca ze studentami mnie pochłonęła bez reszty ale nie byłem już tym samym człowiekiem.

.

Często wtaczałem się do domu o trzeciej nad ranem, pijany, potrącałem stolik i padałem jak długi na podłogę, budząc przy tym żonę i córkę. Żona wtedy zapalała światło mówiąc: "Ty chamie, obudziłeś nas, skoro nie troszczysz się o siebie, to mógłbyś choć trochę zatroszczyć się o nas".

.

Wkrótce doprowadziłem do perfekcji umiejętność niezwracania uwagi na to, co mówiła moja żona. Docierały do mnie jej uwagi na temat mojego alkoholizmu, lecz przyjmowałem je z filozoficznym spokojem, jakby wynikały z akademickiego i ekonomicznego podziału obowiązków czyli żony gderają a dzieci marudzą.

.

Kiedy widziałem na ulicy brudnych i zaszczanych meneli zastanawiałem się zawsze, co też tłucze się w ich szalonych głowach i do jakiego stopnia choroba alkoholowa może pogwałcić godność człowieka. W duchu dziękowałem Bogu, że ja mam dom, kochającą żonę i córkę, bo oni przecież tak tutaj siedzą i zastanawiałem się czy jest możliwe, aby z tego kiedykolwiek wyszli.

.

Tego wieczoru byłem trzeźwy. Przytuliłem się do żony i włożyłem rękę pod jej pidżamę, drugą ręką podając prezent, piękną jedwabną koszulkę.

.

Moglibyśmy się trochę pokochać, a potem posiedzieć razem na werandzie i posłuchać ciszy? – zapytałem.

.

A stanie Ci? - syknęła.

.

Twój języczek, jak zawsze ten cięty sarkastyczny języczek kochanie, czasami mam go już po dziurki w nosie. Weź do ręki to mi stanie – poprosiłem.

.

Zabierz tę koszulkę, nie chcę prezentów, zawsze tylko chciałam abyś był trzeźwy – warczała.

.

Kupiłem koszulkę, bo kobiety lubią jak mężczyzna bierze wszystko na siebie. Kobiety nie lubią ponosić odpowiedzialności. To znana cecha kobiecej psychiki. Niektóre kobiety mówią czego w łóżku potrzebują, ale większość woli aby im to powiedział mężczyzna. To nic złego. No przebierz się – prosiłem.

.

Nie działają na mnie Twoje męskie sztuczki. Zbyt długo jestem Twoją żoną, mnie nie jest potrzebna żadna koszulka, chodzi o Ciebie, o to, żeby on Ci wreszcie stanął, sflaczały od alkoholu, więc możesz sobie oszczędzić tych idiotyzmów na temat psychiki kobiet bo chce spać, dobra? – odpowiedziała.

.

Całkiem nieźle kochanie. Kompletne bzdury, lecz mimo to sprytnie to wymyśliłaś. Najlepsza obrona jest atak, prawda? Chyba ja Cię tego nauczyłem. Byłem na tej cholernej wojnie i każdego dnia modliłem się, żeby nie zginąć i tu wrócić. Nieważne. Włóż tę koszulkę, weź do ręki i po prostu zróbmy to i będzie po wszystkim - domagałem się.

.

Daj spokój, nie jestem podniecona – odepchnęła mnie.

.

Wziąłem ją mocno za rękę, przyciągając do mojego krocza i włożyłem kolano miedzy jej uda.

.

Przestań, to boli – krzyczała.

.

Wczoraj powiedziałaś, że jak będę trzeźwy to będziesz się ze mną kochać całą noc. Jesteś piekielnie niekonsekwentna, taka piekielnie sarkastyczna. Kocham Cię, ale nie znoszę tych Twoich przeklętych fochów. Zawsze ich nienawidziłem!!! – krzyczałem.

.

Biedny oszukany żołnierz i doktor wyższej uczelni, żona mu obiecała a teraz nie chce się wywiązać z obowiązków małżeńskich. Nigdy tyle nie piłeś, nigdy! Zawsze piłeś raz na pół roku a teraz, po powrocie, prawie codziennie! Wiesz jaką przyjemność z seksu z Tobą mam, od kiedy wróciłeś z tej wojny? Zamiast orgazmu, mam tylko w głowie Twoje pijackie charczenie - żaliła się

.

A teraz, tylko dlatego, że jesteś trzeźwy, mam po prostu leżeć spokojnie i dać Ci się wybzykać? Mam zamknąć oczy i czekać, aż to się skończy? Robiłam to już setki razy, nawet jak byłeś pijany i jakoś od tego nie umarłam, więc teraz też mogę, prawda? - krzyczała.

.

Nie chcę Cię zmuszać! Kocham Cię! Pragnę! Ciebie i tylko Ciebie! Nigdy Cię nie zdradziłem! Nie mógłbym… Błagam, daj mi jeszcze jedną szansę, błagam Cię, błagam, błagam, kochanie, przysięgam, że nie będę już pił – błagałem ją klęcząc na kolanach.

.

Ile razy po powrocie, ja dorosły mężczyzna, prosiłem aby dała mi jeszcze jedną szansę. Ile razy? Setki razy. Jak debil, jak idiota, jakbym nie wiedział, czego ona chce. Jakbym nie wiedział, że ona chce, abym był trzeźwy. Wiedziałem.

.

Tak na dobra sprawę to skosztowałem alkoholu na drugim roku studiów. Nie miało to nic wspólnego z moralnością czy siłą woli, tylko po prostu nie było wcześniej okazji na wielkie picie. Ale jak się upiłem, to pokłóciłem się ze swoją dziewczyną i ona ze mną zerwała, a potem z żalu nic nie jadłem przez tydzień, ojciec tłumaczył mi, że dziewczyny nie lubią pijanych i jak nie skończę z imprezami, to wpadnę kiedyś w nałóg i wtedy to już żadna mnie nie będzie chciała – przypominałem sobie.

.

Próbowałem na siłę ciągnąć jej rękę, tak bardzo jej pragnąłem, szarpaliśmy się, nie chciała wziąć do ręki. Straciłem panowanie i uderzyłem ją w twarz. Dlaczego? Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Właśnie tak idiotycznie mógłbym postąpić po pijanemu ale byłem trzeźwy, trzeźwiuteńki. Nagle sam sobie obrzydłem i poczułem do siebie taką odrazę, że o mało nie jęknąłem na głos.

.

Rano spakowała mi walizki i powiedziała: "Pan już tu nie mieszka".

.

Wyniosłem się, bo wstydziłem się kolejny raz błagać o wybaczenie. Ja, dorosły mężczyzna wstydziłem się. Mieszkam sam w wynajętym mieszkaniu, jem zamówione, paskudne żarcie, wieczorem przeglądam kolejne partie prac magisterskich, coraz częściej myślę o leczeniu i abstynencji.

.

A mój stary mnie przestrzegał, że kiedyś skończę trzepiąc konia w fotelu.

.

Wierzysz w cuda? One się zdarzają w klubach!

Jechał samochodem. Wracał z pracy do domu. Włączył radio. Planeta fm.

Leciał Tede.

Cytat: 
„Mój najlepszy kumpel powtarza mi czasem:
"Jacek, walcz z czasem, zakochaj się Jacek!,
przecież tyle małolatek robi łał"
- Ziom wiem i naprawdę bym chciał
[ale] ja chcę królewnę, szukam tej jednej
co nie będzie mnie bez niej i jej beze mnie.
Wiem ziom - to idealizm
Wiem wiem - nie znaleźli ci, co szukali,
Ja szukam aż znajdę - tak mówi pismo.
Naprawdę jak znajdę, rzucę dla niej wszystko
 
[tak, to ja ten cham TeDe]
[ale] TeDe. Daj spokój - to tylko ksywa
Nawet nie wiesz co się za tym ukrywa
 
Ile razy budzę się zanim wstanie TeDe.
Nie otwieram oczu, szukam Ciebie obok siebie.
Łudzę się myśląc, że ty jesteś tutaj
ale Ciebie nie ma, to znowu sen.
Posłuchaj:
Życie umyka i czas płynie przez palce.
O nic nie pytaj, proszę Cię - znajdź mnie.
Zegar tyka, to już ta pora,
potrzebuje Ciebie coraz bardziej”.
 

Ehh - pomyślał - mnie też wielkimi krokami, zbliża się wiek chrystusowy. Onegdaj płaciłbym bykowe a dziś tylko „stary kawaler do wzięcia”. Ale to i tak lepsza partia niż facet z odzysku.

Z niego to bardzo porządny facet jest. W pracy uchodzi za przyzwoitego i etycznego człowieka. W domu za dobrego, czułego i opiekuńczego syna. Taka prawda.

W sobotni wieczór serwuje sobie Matrix. Udaje się do innego świata. Tam zmienia swoje realia obyczajowe. Część prawdy o sobie wyrzuca, część parafrazuje, resztę zostawia w roli poetyckiego cytatu.

Czy ma jakieś inne wyjście? Nie. W mieście nie ma przecież lasu ateńskiego, gdzie znajdują schronienie młodzi kochankowie a w necie aż roi się od tępych ale wyszczekanych i sarkastycznych dziewuszek, które wszystko czego nie są w stanie zrozumieć, starają się pomniejszyć i ośmieszyć.

Jego Matrix to klub. Tu puszczających się królewien w bród. To tu tętni orgia, choć przeradzająca się czasem w histeryczną stypę.

Musi w końcu kiedyś się ustatkować i zacząć prawdziwie żyć. On potrzebuje miłości. Idzie do klubu z nadzieją. Chyba nawet nie wie, że klub daje mu zakamuflowaną wizję dance macabre.

W klubie? Nocna szamotanina spragnionych siebie ciał, łamanie zakazów, utarczki świata realnego z urojonym tworzą zaiste plugawy korowód. Tutaj nikt nawet nie marzy o miłości. Nie ma tu snu i iluzji o prawdziwym szczęściu, jest co najwyżej trans tuningowanej rzeczywistości. Co druga scena to lizanie lub obmacywanie, albo, już na parkingu w samochodzie, zwierzęcy, dziki seks z przypadkowymi partnerami.

Znajdź królewnę. Bądź mądry i pisz wiersze. Klub to festiwal afrodyzjaków, kolekcja atrap do uprawiania miłości.

A mężczyźni? Nie polubilibyśmy gości z tego klubu. Ci faceci nigdy nie odpuszczają. Brną w upokorzenie, wódę, narkotyki, seks. Szukają wyłącznie dziewczyn, które oddają się z prędkością światła. Tutaj je znajdują.

Dwie młode dziewczyny przy barze bezwstydnie i odważnie grają uprzedmiotowione kobiety, traktowane jak odkurzacze miłości. Blondynka siedząca naprzeciwko zmienia się w tępą, plastikową lalkę pompowaną i przerzucaną z miejsca na miejsce. Czarnulka z dużym biustem, odkrywa w sobie jakieś rozpaczliwe, dyskotekowe krowiszcze i trzęsie piersiami na parkiecie. Obok usiadła ruda, w długich czarnych butach, udając seks-dominatorkę dla ubogich. W rogu siedzi znana z ogłoszeń w Internecie lalunia, która jeździ furą za bańkę. Jest nawet jakaś bezrobotna modelka, która szlaja się po castingach i imprach a dziś szuka sponsora w klubie.

On zachowuje się w klubie jak wygadany pajac i tylko gdzieś z boku, w kontrze, dopada go milczenie skulonego i niedopieszczonego samca. Taki osamotniony facet w depresji, potrafi zakochać się nawet w zwykłej, szarej kelnerce. Po wypiciu paru drinków, kelnerka jest piękna. On pragnie miłości. Daje duży napiwek a ona prowadzi go nad ranem do Nowego Wspaniałego Świata.

Co za kobieta z tej kelnerki. Żadnych barier ani oporów. Żadnych właściwości. Może być w łóżku z każdym. Chłopakiem, dziewczyną, psem. Szkoda na nią nawet czasu. A on z czasem walczy. Ubiera się i wraca do domu.

Jechał samochodem. Wracał od kelnerki do domu. Włączył radio. Planeta fm.

Leciał Ostr-y.

Cytat:

„Wierzysz w cuda, one się zdarzają w klubach

Klub pełen dup, chuj niejeden tu ma branie, podejdziesz na bajer

Gadkę rozwiązuje rum lub szkło - setka z bananem

Co ziom kupisz? poza tym drogie sztuki

Szmaty te co lecą na brykę

Kolesi co się zamienili z małpą na psychikę

Jeśli masz coś, to wyceń, pokaż to jak umiesz

Perfumen, brylanten, zwei blondi oraz jungen

Ruchen, brauchen, kapiszi, hajsu wypłać

To ten klub, gdzie z tych dup tu każda działa jak dziwka

Masz ten klub, dup 100% jeśli stać cię

Wierzysz w cuda?

One zdarzają się w klubach

Cytat blokowy

Sto złotych

Dwieście złotych

Trzysta złotych

Czterysta złotych

Pięćset

Tysiaczek

Dwa tysiaczki

Banieczka

No właśnie

To jest dla was

Dla was wszystkich

Jeśli masz gruby portfel, niczym dwie walizki

To hajsem kupisz lale, kurwy, szmaty, dziwki

W klubie tu patent to z patentów najszybszy

Jak pocałujesz jedną, to pocałujesz wszystkich

Całujcie się chłopaki, tak właśnie

Wyrywajcie se wszystko co chcecie”.

Wyłączył radio i wracał do domu w ciszy...

Kłamstwa jak rosyjska babuszka

Trudny był ale obiecujący. Z tych co to gniotsa nie łamiotsa, jak Wańka Wstańka. Jego kłamstwa były jak rosyjska babuszka co to z każdej wyskakiwała następna. Kłamstwo jest podniecające, bo rodzi się w wyobraźni. Prawda jest nudna i nieatrakcyjna.

Nie kłam kochanie. A co to za zdanie? Szybciej świnia nauczy się latać, niż facet się zmieni.

A kiedy nie skutkuje nauka daje się nauczkę. Kara jest nauczką. On długo się uczył. Za długo. Bez skutku. Był zawieszony w prawach ucznia na czas odbycia kary.

Zapomniała jak było ostatnim razem i utopijnie liczyła, że tym razem to już będzie inaczej. Zawiesiła karę. Warunkowe zawieszenie zobowiązuje przecież do poprawy a co najważniejsze honorowych zasad.

Jechał, jechał i nie dojechał. Mijały godziny a wredna historia się lubi powtarzać. Znowu dał dupy, ale on zawsze lubił strzelać sobie w nogi.

Zawsze kłamał jakby grał w amatorskim teatrzyku, więc tym razem ona nawet już o nic nie pytała. On tak sam, dobrowolnie, to swoje alibi podał. No i trzeba mu przyznać, że to alibi, to był taki bardzo piękny w swej skromności gest, prawda?

Alibi:

Po drodze spotkała go gradowa burza, która przyszła od Wisły. Kiedy zerwało się tornado, nagle na drogę wdarło się stado dzikich słoni i jedna mała zebra. Sam nie mógł w to uwierzyć, dlatego już w domu, z wrażenia, siedział długo na kiblu. Aż mamusia, co by się w kibelku nie nudził, dała mu samolocik do sklejania. Od ośmiu do dwunastu lat. Ale taki bez kleju, żeby sobie do rączek papieru toaletowego nie przykleił. Wieczór spędził z mamusią. Potem musiał jeszcze uczesać swojego misia, no i zeszło się aż do północy.

Mamusia alibi nie potwierdziła, niestety. Tak samo jak tatuś nie przyznał się kiedyś do zjedzenia listu.

Takie alibi to kawał sumiennej satysfakcji i rozrywka na wysokim poziomie. Bo widzowie, czują głód kłamstwa. Życie jest monotonne i nudne. Kłamstwo wprowadza trochę zamieszania i ożywienia. Pobudza, podnieca, daje złudzenie sensu.

Nie, to alibi to porażka, ale za to w jakim pięknym stylu i właśnie po tym poznaje się mistrzów. Mistrzów kłamstwa.

Każdy teatr odgrzany w pikantnym sosie smakuje całkiem świeżo ale już wsadzony do mikrofali wtórnych zagrywek, do cna traci smak. Kłamać też trzeba umieć, prawda?

Czasami to jest mi nawet żal tego orszaku i mam ochotę krzyczeć, straćcie się moi drodzy utrapieńcy.

Czy ta gradowa burza, tornado, stado dzikich słoni, jedna mała zebra, mamusia, samolocik bez kleju, uczesany miś i zjedzony przez ojca list to wszystko prawda?

Gorzej, to powieść...

Rowerek

Jako przedszkolak nie miałem nawet najmniejszego strupa na nodze ale już pierwsze wakacje, pozostawiły blizny na kolanach. Byłem z rodzicami na spacerku i jechałem na moim pięknym rowerku. Tata upominał mnie, żebym nie skręcał ze ścieżki na trawę, bo tam jest spadek w dół i mogę stoczyć się z górki. Nie posłuchałem i jechałem po swojemu. Skręciłem i spadłem prosto w krzaczory. Z kraksy wyszedłem cało ale mocno poobijany, podrapany i pokaleczony. Ryczałem i kopałem swój rowerek, bo to on był wszystkiemu winny. Zniszczyłem go i rodzice musieli mi kupić nowy. Połamałem mu kółka, aż szprychy powypadały. I dobrze mu tak, bo to przez niego leciała mi krew z kolanka. Poskarżyłem się na rowerek mojemu koledze. Gdyby nie rowerek to nie chodziłbym do końca wakacji z fioletowymi strupami na kolanach a dziewczyny by mnie nie przezywały łamaga. Głupi rowerek.

Już nie jeżdżę na rowerku, bo jestem duży. Jechałem samochodem do domu. Włączyłem radio Planeta fm. Leciał Liroy:

Cytat.:

„Scyzoryk, tak na mnie wołają,

buraki z mego miasta, ale oni rację mają (...)

Miłość, to ciekawe jak zmienia człowieka,

to jak rwąca rzeka nieustannie drąży głazy.

Każdy na nią czeka, jak na stacji wypatruje,

skąd nadjedzie pociąg, który wszystko wyprostuje,

Jak to trudno wytłumaczyć, tak trudno jest ją zdobyć,

A tak łatwo można stracić…”

Ehh... Niektórzy mówią, że jestem przemądrzałym dupkiem. Narzeczona nazwała mnie nawet gnojkiem. Oni się nie znają. Ja tylko jestem inteligentny i przemądrzały, przez co ciągle pakuję się w kłopoty. Nie lubię, kiedy się mnie obraża i mam zwyczaj odpłacać tą samą monetą. Tam gdzie powinienem okazać pokorę, ze wszystkich sił próbuję udowodnić, że nic nie robi na mnie wrażenia, choć taka postawa też do nikąd nie prowadzi.

Nie mam zbyt wielu przyjaciół ale potrafię to doskonale uzasadnić, określając innych ludzi jako zwykłych frajerów, podczas kiedy oni uważają mnie za egoistę ferującego zbyt apodyktyczne sądy.

Mam duże powodzenie u kobiet. Kobiety mnie bardzo lubią. One za mną przepadają. Wszystkie te, które pieprzyłem, powychodziły za mąż, urodziły dzieci...

Aha, i żebym nie zapomniał, jestem naprawdę kiepski, jeżeli chodzi o sprawy miłosne. Ale to nie to co myślicie. Nie, nie, nie. Jestem sprawny seksualnie. Mam tyle seksu ile dusza zapragnie ale miłość… Miłość nadal się mi wymyka, pomimo moich niezaprzeczalnych zalet i uroku.

Co czuję? Tępy, nieustępliwy ból złamanego serca. Palące uczucie odrzucenia, odtrącenia i upokorzenia. Bo niby jak mam się czuć, kiedy moje serce wylądowało w koszu na śmieci. Pławię się w rozpaczy, tonę w niej.

Ale ja mam to wszystko gdzieś. No dobra. Tylko udaję, że mnie to nie rusza. Może kiedyś, jak byłem młody i głupi to aż tak nie ruszało, długo mnie nic nie ruszało. I nagle zaczęło mnie ruszać, w pewnym wieku, zaczęło mnie nawet interesować własne położenie... jakbym nagle uświadamiał sobie, że nie mam już ośmiu lat.

Mam wysokie wymagania. Jak każdego faceta, oczywiście interesują mnie, przede wszystkim jędrne cycki i tyłek. Tylko, że kobieta musi dawać mi tyle samo w łóżku, co poza nim. Ja potrzebuję kobiety, która potrafi skopać mi tyłek. Sprawić lanie temu małemu gnojkowi, który siedzi tam gdzieś we mnie i tylko czeka na okazję, aby się wyrwać i wrzasnąć po swojemu.

Najtrudniejszą sprawę w miłości stanowiło dla mnie zawsze rozegranie tego spokojnie. Poza tym, te wszystkie honorowe zasady są do dupy, bo i tak nikt dzisiaj nie gra czysto, prawda? To normalne w dzisiejszych czasach a ja wywodzę się z młodego pokolenia uważającego cel za świętość, coś do czego należy dążyć z pasją, pomijając takie, dobre dla mięczaków, wymysły jak prawdomówność, punktualność, subtelność czy takt. A intrygi to dla mnie kaszka z mlekiem.

Tylko… Tylko, że przez te wszystkie lata, takie postępowanie nie służyło mi zbyt dobrze, podczas przedzierania się przez pole minowe romantycznych porywów, a i teraz jest dla mnie sporym problemem. Nerwowy jestem. Kiedy widzę szansę, mam tendencję do zapominania o wszelkiej ostrożności i rzucam się do boju na oślep.

Zdobycie tej kobiety przypominało raczej partię pokera, niż wymagający ochraniaczy sport zespołowy. Tylko, że gra w pokera zawsze szła mi kiepsko. Jakiż ja bywałem dumny z siebie, jak powstrzymywałem się od nawiązania kontaktu z nią, przez kilka miesięcy a potem przychodziły gorsze dni i mówiłem sam do siebie. Kogo ty chcesz oszukać... ?

Jestem draniem. Marzę o tym, by być pantoflarzem. Już wyjaśniam. Uwielbiam siedzieć na stołku w kuchni i obierać ziemniaki. Uwielbiam być kontrolowany. Uwielbiam tłumaczyć się, dokąd idę i kiedy będę z powrotem w domu, a poza tym kocham wysłuchiwać wymówek, jeśli przypadkiem wrócę spóźniony. Po prostu lubię to zrzędzenie i te ciągłe pretensje, że coś zrobiłem nie tak.

O czym marzę? By mnie wykopała z łóżka. By zionęła ogniem odwrócona do ściany. Nie muszę się przecież z nią kochać. A niech się dąsa ile tylko chce. To i tak dla mnie bez znaczenia, że spałbym na kanapie, kiedy ona strzela focha. To nieistotne. Bo… Bo mielibyśmy przed sobą następna noc, i następną i potem jeszcze kolejną. Aż do późnej starości.

Trudno dać sobie spokój z gierkami, do których przywykłem przez te wszystkie lata, prawda? Grałem. Podniecało mnie to. I ta przesycona testosteronem potyczka na słowa. Ach…

Gra w miłość. Prezentowałem swoje listy uwierzytelniające, godnie prężyłem klatkę, nakładałem najlepszą maskę. No i co najważniejsze, tak jak uczył mnie ojciec, byłem grzeczny.

Do czasu. Bo zaraz potem, jako wytrawny gracz ryzykowałem obnażenie swoich słabości, oczywiście starannie rozważywszy przedtem, co przejdzie a co nie, przecież głupi nie jestem żeby podcinać gałąź na której siedzę. No i pogrywałem sobie ostro. Jestem w tym dobry. Tylko, że w tej grze nawet moje zdolności teatralne na nic się zdały.

Jeśli jej cynizm miał jakąś zaletę, to tylko taką, że trudno ją było oszukać. Rozkoszowała się kobiecą sztuką bycia okrutną i uwodzicielską zarazem, co zawsze mnie flustrowało i intrygowało… Wracałem do niej na kolanach z gałązką oliwną a potem znowu robiłem dokładnie to samo. Tkwiłem w tym jak w sieci. Ta pieprzona poplątana sieć kłamstw...

Zimna a tak podniecająca. Wiecie co mówią o górach lodowych? Tytanic zatonął przez to, co skrywało się pod powierzchnią. Może trzeba było ją zrozumieć i wysłuchać szeptanych cicho próśb, które nigdy nie kłamią?

To nie daje mi spokoju. Nawet w ciszy moich własnych przewin. A w tych spokojnych momentach prawdy, które zdarzają mi się teraz coraz częściej… W obliczu niezbitych dowodów swojej głupoty, zacząłem sobie uświadamiać, że nadal nie mam pojęcia gdzie jestem...

Naval D'Assant

Wchodziła na plażę tak jakby wchodziła do łóżka, stąpała krokiem takim jakby po drodze zsuwała pończochy z ud, unosiła dłonie tak jakby miała zaraz rozpiąć granatowy biustonosz, witała się tak jakby wzbierający orgazm tego powitania miał ją zaraz zwalić z nóg, siedziała na leżaku tak jakby przybierała pozycję nieodnotowaną dotąd w historii figur miłosnych... On robił czasem zdjęcia z ukrycia.

.

Pukanie do drzwi było symboliczne, otworzył je zaraz potem.

Czy mogę wejść?

Nie.

Co robisz? Dlaczego na kartonie?

Nie zrozumiałbyś…

Jestem dość inteligentny.

Muszę zrobić projekt, zanim zacznę malować na płótnie. Idź stąd.

Nie chcę Cię przecież uwieść. Nie, to kłamstwo. Chcę. Na kolacji dawałaś mi znaki.

Nic Ci nie dawałam.

Nie? Zastanów się nad tym jeszcze raz.

Przeszkadzasz mi.

Taki mam zamiar.

Nie chcę żebyś tu przychodził. Powiem Borysowi, żeby założyli zamek do drzwi.

Będę przychodził codziennie. To salon dostępny dla wszystkich gości.

Wobec tego nie będę zwracać na Ciebie uwagi. Znudzi ci się siedzenie tutaj i rozmawianie z samym sobą.

Nie znudzi. Lubię patrzeć na Ciebie. Będę siedział zatopiony we własnych myślach. Nigdy tego nie chciałem, ale to coś między nami jest, oboje musimy to przyznać.

Nie będę przyznawać czegoś, czego nie odczuwam.

Przyznasz… w swoim czasie.

Nie zdradza zamiaru do brzegu prześcieradła

Dziewczęta rosną i rozwijają się nad podziw. Niespełna szesnastoletnia dziewczyna z powodzeniem może dziś udawać dojrzałą dziewiętnastkę. Kolega z ławki szkolnej ją tylko śmieszy. Jest zbyt wulgarny i bezpośredni. Ona szuka delikatności, zrozumienia i potwierdzenia swojej niby kobiecości.

Starszy mężczyzna jest wytrawnym uwodzicielem, bo nie zdradza zamiaru do brzegu prześcieradła. Szkoda tylko, że tak szybko pryska, utopijna bańka jej marzeń o egzaltowanych uczuciach.

Usiadł obok niej na kanapie i nagle włożył rękę pod bluzkę. Podniosła się natychmiast. Usiądź! – powiedział. Ale ja tak nie potrafię – odparła. Nie wygłupiaj się! – jego ton był dziwnie władczy. Usiadła posłusznie a fala ciepła przebiegła przez jej ciało. Napijesz się czegoś? – zapytał.

Poprosiła o szampana ale przyniósł wódkę. Otworzył butelkę. Nalał dwa drinki z colą. Piła właściwie sama. Nawet dobrze, że wódkę, bo szybciej uderzała do głowy. Czuła się odurzona. Nagle chwycił ją za nadgarstki i zaprowadził do sypialni. Nim zdążyła wydusić z siebie cokolwiek, była już naga. Kręciło jej się w głowie. Mógł z nią teraz robić co mu się podoba. Ona nie miała szans by mu się wymknąć. Miała wrażenie ze znalazła się w świecie, w którym nie ma nic. Nie rozumiała co się dzieje.

Kiedy gwałtownie rozchylił jej nogi poczuła, że zapada się w czarną otchłań, gdzie ból i strach mieszały się z absolutną rozkoszą, zrywając wszystkie tamy i przekraczając wszelkie granice. Coraz silniej uciskał jej ciało. Jęczała i prężyła się na łóżku. Krzyczała jak nigdy dotąd, ale nikt nie mógł jej usłyszeć. Wpadła w jakiś szał z którego powoli się wynurzała. Włosy miała zlepione potem. Leżała bez ruchu, zmieszana, niezdolna nawet spojrzeć mu a oczy.

Wstydziła się siebie, swoich jęków, krzyków i rozkoszy. Gładził jej włosy i ciężko dyszał. Nagim ciałem przylgnęła do kompletnie ubranego mężczyzny. Nakłaniał ją by wstała i poszła do łazienki.

Nie wiedziała co ma powiedzieć, co robić. On cierpliwie czekał, aż się uspokoi.

Coś Ty ze mną zrobił?! - krzyknęła przez łzy. Tylko to co chciałaś! Nie zmuszałem Cię, nie usłyszałem z Twoich ust słowa sprzeciwu. Kocham Cię a Ty byłaś cudowna. Jestem zmęczony. Rano lecę do Nowego Jorku – powiedział.

On był właśnie na szczycie. Jego kariera osiągnęła punkt, w którym człowiek uzależniony jest od sukcesu. Ona nie miała szans, stać się dla niego najważniejsza. Nawet na szczycie piramidy miłości kobieta, podporządkowana jest męskim kaprysom. Dobrze, jeżeli to tylko kaprys fizycznego zaspokojenia. Męska kariera, to najtrudniejsza rywalka. Niepokonana. I nastąpiło absolutne uzależnienie obojga, działające w dwie strony. On popełnił rutynowy błąd, ona mogła wybaczyć, ale nie wybaczyła.

Koniec.

Spójrz w oczy orła czyli męskie ucieczki

Don Pedro zapadł się pod ziemię. Na jak długo? Wydaje mu się, że na zawsze. Jak zwykle, serdecznie wierzy we własne złudzenia.

Gdyby ktoś o nim pisał książkę, mógłby zacząć tak:

"Cholera, pieprzony gnojek, oszukiwał cały czas , robił swoje pozując na niewiniątko, udając cierpiącego z powodu, że los ich rozdzielił. W trudnych chwilach spływała na niego nagła furia i wtedy szedł, by się wytarzać w gównie. Przejście od aroganckiego cwaniaka do pełnego zwątpień faceta, a w końcu do ostatniego sprawiedliwego, było płynne i bezbolesne".

Będzie żył dalej. W każdym razie, nie przeżyłby tego co ona przeżyła, może by nie umarł, ale by nie przeżył.

Ona to wszystko przeżyła, chociaż dla niego umarła. On się sfajdał.

No właśnie? Co jest lepsze? Sfajdać się czy umrzeć? Chyba lepiej umrzeć, bo kto umrze, ten już się nie sfajda. A kto się sfajda ten i tak umrze, tyle tylko, że sfajdany. Gówno prawda. Cholera. Najlepiej to chyba jednak zwiać. Uciec, zanim człowiek się sfajda jeszcze raz.

Każdy wybiera drogę, aby jak najmniej bolało. Odważny zderzy się z rzeczywistością a tchórz znika.

Ale gówno zawsze śmierdzi a nierozwiązany problem i tak zawsze wraca, prędzej czy później ale wraca, nigdy o tym nie zapominaj...

Etykiety

Jestem Pylek, miło mi gościć w moim miejscu w necie.

Pokazuję tu drobną próbkę swojej twórczości artystycznej, płótna, rysunki,

próby wokalne oraz mojej nieartystycznej twórczości, czyli zdjęcia...

Ponieważ wypada się przedstawić, napisałam również o sobie,

posługując się skrawkami swojego życia, w charakterze materii twórczej.

Serdecznie zapraszam też, do czytania moich opowiadań, które będę tu publikowała,

bo w gruncie rzeczy, to będę tutaj pisała właśnie.

Byłabym wdzięczna, za nie doszukiwanie się, w ich treści, mojego osobistego piętna, bo go tam nie ma.

Ja tylko w rękach trzymam lustro i zmuszam ludzi, by na siebie spojrzeli.

Czy jest lepszy sposób, by wyrazić szacunek dla człowieka?

Kto poczuje feministyczny posmak, myli się. Dlaczego? Bo nie oceniam swoich bohaterów.

Nie ma żadnego moralizowania, żadnych recept. Jest tylko chłodna, bezlitosna relacja o życiu,

która w finale nasiąka ironią, rozpaczą, desperacją a nawet dramatem.

Gdy temat „człowiek” się wyczerpie i zabraknie mi pomysłów,

to zapewne zamilknę grzecznie i nadejdzie koniec mojego blogowego bajania

i obym w porę umiała dostrzec ten moment, by nie zanudzać siebie ani innych.

o pylku

Moje zdjęcie
Moje dotychczasowe życiowe osiągnięcia to Dyplom Zawodowego Tancerza ZASP, International Baccalaureate Diploma, Stypendium Newcastle Project, Medycyna i już po stażu ale jeszcze w poszukiwaniu rezydentury.

Kliknij w co chcesz :)

Kliknij w co chcesz :)
Kiedyś lubiłam prowokować ale już dorosłam...
© copyright Agatha Anderson Prawa autorskie zastrzeżone. Kopiowanie bądź wykorzystywanie treści bloga bez zgody autorki jest zabronione.